facebook instagram
  • Strona główna
  • Kategorie
    • Pielęgnacja
    • Makijaż
    • Projekt denko
    • Zakupy
  • O mnie
  • Kontakt

Naturalny zawrót głowy - o kosmetykach naturalnych słów kilka

Chyba każdy wie, że znalezienie dobrego kremu pod oczy, który i nawilży i usunie cienie, a na dodatek zadziała przeciwzmarszczkowo, nie jest łatwe. Skóra pod oczami jest cieńsza niż na reszcie twarzy i wymaga specjalnej pielęgnacji. Przez dwa lata nie stosowałam żadnego kremu pod oczy, ze względu na chorobę i operację prawego oka. Kiedy postanowiłam, że czas najwyższy zadbać o tę okolicę, chciałam, aby produkt do niej przeznaczony był delikatny, o całkowicie naturalnym składzie i żeby był na już. Udałam się w celu zakupowym do Rossmanna i jedynym produktem spełniającym moje wymagania był krem polskiej marki Ava z serii Eco Linea.


Opis producenta: Zapobiega tworzeniu się zmarszczek, spłyca już istniejące. Spowalnia proces starzenia się skóry. Obrzęki pod oczami ulegają zmniejszeniu, ustępują oznaki zmęczenia oczu. Skóra jest nawilżona, bardziej napięta, elastyczna, wygładzona, młodsza.

Pojemność: 15 ml

Cena: od 25 zł w aptekach internetowych, 42,99 zł w drogerii Rossmann

Skład:
gliceryna roślinna, oliwa z oliwki europejskiej*, skwalan roślinny, ekstrakt z prawoślazu lekarskiego*, ekstrakt z imbiru*, ekstrakt z rumianku,* ekstrakt z zielonej herbaty,* emulgatory i emolienty z oliwy z oliwki europejskiej*, wosk z kwiatów mimozy, organiczna woda lawendowa*, czysta witamina E*, naturalne olejki eteryczne: lemongrasowy i lawendowy, naturalny zagęstnik ze skrobi kukurydzianej*. 
*składniki pochodzące z upraw ekologicznych z certyfikatem Ecocert


Skład jak widać jest nienaganny, zresztą kremik pod oczy, jak i inne kosmetyki z tej serii, posiadają francuski certyfikat Ecocert. Znajdziemy w nim między innymi prawoślaz, imbir, rumianek czy ekstrakt z zielonej herbaty. Konserwanty są delikatne i pochodzenia naturalnego. Brawo, że dość spora polska firma wypuściła linię kosmetyków z tak dobrymi składami! Krem nie podrażnił mnie, nie uczulił, nie zapchał, ogólnie przez 5 miesięcy stosowania nic złego się nie stało. W żadne spłycanie zmarszczek nie wierzę, za to okolica oka na pewno podczas jego stosowania wyglądała promiennie, była rozjaśniona, a skóra nawilżona. Dużych problemów z cieniami czy opuchnięciami nigdy nie miałam, ale muszę przyznać, że po prostu wyglądała lepiej. Czy działa przeciwzmarszczkowo? Szczerze to nie wiem, ale wierzę, że zawarte w nim substancje mają szansę zadziałać przeciw starzeniu się skóry, jak na przykład skwalan roślinny, ale nie sądzę, aby było to bardzo silne działanie. Myślę, że krem idealnie sprawdzi się dla osób w wieku 20-30 lat. Jeśli chodzi o konsystencję, jest to lekki krem, który zaaplikowany w niewielkiej ilości wchłania się w kilkadziesiąt sekund w całości, nie pozostawiając żadnej powłoki na skórze. Dobrze spisał się pod makijaż, na dzień i na noc. Zapach jest ziołowo-imbirowy, ale ja go nie wyczuwałam po aplikacji. Wystarczył mi na ok. 5 miesięcy stosowania dwa razy dziennie. Jeśli miałabym się czegoś przyczepić, to tandetnej naklejki i pompki, w której ujściu krem wysychał i od czasu do czasu z kremem wydostawał się zaschnięty glutek. Ale mimo opakowania na pewno będę do niego wracać, gdyż nie kosztuje wiele, jest łatwo dostępny i aktualnie spełnia wszystkie moje wymagania wobec kremu pod oczy.
października 24, 2018 2 komentarze
Cześć, dziś będzie recenzja dwóch kosmetyków do włosów. Tak grupowo, bo włosowe produkty zużywam hurtowo na swoje długaśne kłaki i na pewno na blogu będą się bardzo często przewijać. Opowiem wam też, jak się nie robi zakupów kosmetycznych, więc jeśli chcecie się pośmiać z mojego nieogarnięcia, to zapraszam ;)


PLANETA ORGANICA, ODŻYWCZY BALSAM Z ALEPPO

Opis: Właściwa pielęgnacja włosów może przynieść doskonałe rezultaty. Szukasz sposobu, by nadać swojej fryzurze blasku, mocy oraz zdrowego wyglądu? Sięgnij po Planeta Organica - Balsam Aleppo - odżywczy - do wszystkich rodzajów włosów. To kosmetyk przygotowany w oparciu o starą, syryjską recepturę. Tradycyjne składniki i nowoczesna wiedza o naturalnych komponentach wchodzących w jego skład, pozwoliły stworzyć kompozycję o cudownych właściwościach.

Zawiera on organiczną oliwę z czarnych oliwek, bogatą w witaminy A, B, C, D, E, F, K, minerały, aminokwasy, białka i antyseptyki. Dzięki temu dodatkowi balsam reguluje pracę gruczołów łojowych, dostarczając aktywnych substancji. Kolejnym cennym komponentem jest organiczny olej z liści laurowych, który poprawia krążenie w skórze głowy, przyspiesza regenerację komórek i zmiękcza oraz odżywia włosy. Dopełnieniem tej doskonałej kompozycji jest ekstrakt z sudańskiej róży, który wykazuje właściwości ochronne, dzięki czemu włosy nie są narażone na szkodliwe działanie czynników środowiskowych. Poza tym substancja ta pozwala utrzymać optymalny poziom nawilżenia włosów.

Cena: ok. 11-13 zł

Pojemność: 280 ml

Skład: Aqua with infusions of Organic Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Hibiscus Sabdariffa Flower Extract, Organic Laurus Nobilis Oil, Thymus Vulgaris (Thyme) Leaf Extract, Nigella Sativa Seed Extract, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil; Cetearyl Alcohol, Glycerin, Behentrimonium Chloride, Cetrymonium Chloride, Quaternium-87, Hydroxyethylcellulose, Cetrimonium Bromide, Benzyl Alcohol, Sorbic Acid, Benzoic Acid, Citric Acid, Parfum.

Ta konkretna butelka odżywki Aleppo od Planety Organiki, to moje 5 albo 6 opakowanie. Lubię rosyjskie produkty do włosów, bo nie kosztują milionów monet, mają fajne składy i najzwyczajniej w świecie mi służą. Ten konkretny balsam sprawia, że moje cienkie i plączące się włosy są dociążone, nawilżone, wygładzone i dobrze się czeszą jak już podeschną. Służy mi niezawodnie od kilku lat, nie nudzi się mi ani moim kłakom, więc ląduje w koszyku przy prawie każdych zakupach na Lawendowej Szafie. Ma śmieszny zielony kolor i przyjemny, lekko perfumowany zapach, który nie utrzymuje się na włosach. Jeśli miałabym na coś ponarzekać, to na to, że pompka nie radzi sobie zupełnie z resztką produktu, więc trzeba za nią dłubać. Mina mojego chłopaka, kiedy pierwszy raz poprosiłam go z łazienki, żeby przyniósł mi ten duży nóż z kuchni - bezcenna. A tak serio, to nie rozcinajcie tak jak ja butelek nożem, szczególnie pod prysznicem xD

 
ICEVEDA, WZMACNIAJĄCE SERUM ZIOŁOWE DO WŁOSÓW

Opis: ICEVEDA to unikalna gama kosmetyków, w której wykorzystano klasyczne metody ajurwedyjskie i siłę północnych ziół.
Połączono ekstrakty i oleje roślin z różnych części świata, tak aby ich wzajemne synergiczne działanie zwiększyło skuteczność zabiegów pielęgnacyjnych. Wzmacniające serum do włosów osłabionych i uszkodzonych wzbogacone w ekstrakty brzozy północnej i lotosu, olej ylang ylang i olej miodli indyjskiej. Wzmacnia skórę głowy i włosy. Ożywia matowe, zmęczone, łamliwe włosy. Chroni przed rozdwajaniem się końcówek.

Składniki aktywne:
Organiczny sok z brzozy północnej nawilża włosy, wygładza, ułatwia układanie.
Organiczny olej ylang ylang nawilża skórę głowy, przyspiesza porost włosów, zapobiegając ich przesuszeniu i wypadaniu.
Olejek z miodli indyjskiej (drzewo Neem) roślina uznawana przez Ajurwedę za jedną z najsilniejszych roślin o właściwościach odmładzających. Posiada właściwości przeciwzapalne, antybakteryjne i przeciwgrzybicze.
Organiczny ekstrakt lotosu nawilża, oczyszcza, odświeża.

Sposób użycia: Wstrząsamy przed użyciem, następnie z odległości 20-30 cm nanosimy na podsuszone lub suche włosy oraz skórę głowy, przeczesujemy, nie zmywamy. Stosujemy tak aby serum nie dostało się do oczu.

Cena: ok. 10-12 zł

Pojemność: 125 ml

Skład: Aqua, PEG-12 Dimethicone, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Panthenol, Betula Alba Juice*, Cananga Odorata Flower Oil*, Melia Azadirachta Seed Oil, Nelumbo Nucifera Flower Extract*, Silk Amino Acids, Silicone Quaternium-18, Trideceth-6, Trideceth-12, Polyquaternium-44, Propylene Glycol, Cetrimonium Bromide, Benzyl Alcohol, Ethylhexylglycerin, Citric Acid, Parfum, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, CI 19140, CI 42090, CI 14720.

A teraz czas na historyjkę. Stoję w mega długaśnej kolejce w aptece. Patrzę na półki z nudów, a tam sobie stoi ten zielony gagatek. I też się na mnie patrzy. Ja się patrzę i on się patrzy. I tak się mierzymy wzrokiem. Skanuję swoją pamięć podręczną i wychodzi mi, że firma rosyjska, nic z niej nie miałam, ale coś kiedyś przeglądałam i składowo było ok. Nawet widziałam, że ktoś coś od nich polecał. Patrzymy na siebie dalej, aż nadchodzi moja kolej. Kupuję co trzeba, ale dalej czuję jego wzrok na swoich plecach. Przegrałam, mówię do farmaceutki, że jeszcze chwila i wracam się do półki, niosę do lady i mówię "Biorę!". Wracam do domu, patrzę na skład, widzę wodę a później klops. Jak to dwa PEG-i??? Sprawdzam skład dalej i widzę więcej pegów... Eeeech... Jak jeszcze silikony to nawet lubię na długości włosów, bo i tak włos jest martwy, a przynajmniej uczeszę się dzięki nim bez wyrywania połowy, to pegów nie chcę oglądać w swoich kosmetykach. Myślę sobie no trudno, kupiłaś, to teraz będziesz miała nauczkę, na szczęście duże nie jest, to szybko zużyjesz. Stosowałam je tylko na długość włosów, pomysł producenta aplikowania tej kolekcji silikonów na skalp pozostawię bez komentarza. Problem jest tylko taki, że jak skład kijowy, tak i działanie takie sobie. Jakoś niespecjalnie to serum pomagało włosy rozczesywać, a na dodatek jakieś takie dziwnie sztywne po nim w dotyku były. Więc uczcie się na moich błędach, sprawdzajcie składy zanim coś kupicie, nawet jeśli marka kojarzy wam się pozytywnie, a tego gagatka polecam omijać szerokim łukiem, nawet jeśli będzie was gromił wzrokiem ze sklepowych półek. Na koniec dodam, że teraz mam taki spray z Eo Laboratorie i od razu zauważyłam pozytywną różnicę.
października 19, 2018 2 komentarze
Uwielbiam smarowidła do ciała. Kremy, balsamy, mleczka, byle nie olejki. A im ładniej pachnące, tym lepiej. Stosuję je po każdym prysznicu, dzięki czemu moja skóra jest w dobrej kondycji i zdecydowanie wolę te dobrze nawilżające niż natłuszczające. Dzisiaj zdam wam krótką relację jak sprawdził się u mnie balsam Weledy i czy jest wart swojej ceny.


Opis producenta: Dostarcza skórze substancji odżywczych i przywraca odpowiedni poziom nawilżenia.
Balsam do ciała z olejem rokitnikowym jest bogaty w naturalne witaminy i nienasycone kwasy tłuszczowe, będące jednym z najważniejszych komponentów komórek ludzkiego ciała i wspierających naturalne funkcje ochronne skóry. Pochodzący z toskańskich upraw biodynamicznych, cenny olej rokitnikowy regeneruje i jest wszechstronnym dobroczyńcą skóry.
Kremowy i żółtawy, wskutek naturalnej zawartości karotenoidów w oleju rokitnikowym, balsam został wzbogacony wyciągiem z malwy i masłem shea, przynosząc skórze odbudowujący impuls oraz jedwabistą gładkość i elastyczność.
Ożywia skórę i zmysły! Owocowy, świeży aromat mandarynki, grejpfruta i pomarańczy sprawia, że ​​codzienna pielęgnacja ciała staje się ucztą dla zmysłów. Balsam jest idealny do codziennej pielęgnacji ciała i jest bardzo dobrze wchłaniany przez skórę. Ze względu na charakterystyczną wskutek wysokiej zawartości prowitaminy A, złocistożółtą barwę, nie zaleca się stosowania w zbyt obfitych ilościach.

Pojemność: 200 ml

Cena: około 60-70 zł

Skład: woda, olej sezamowy, alkohol, olej kokosowy, masło shea, stearynian glicerolu SE, gliceryna, olejek rokitnikowy, zapach, olej z makadamii, wyciąg z malwy, guma ksantanowa, skrobia z tapioki, alkohol cetearylowy, limonen, linalol, cytronelol, benzoesan benzylu, salicylan benzylu, geraniol, cytral, farnezol.

Informacje dodatkowe: Certyfikowany kosmetyk naturalny z częścią organiczną. Co najmniej 70% składników pochodzenia naturalnego pochodzi z certyfikowanych upraw organicznych i/bądź kontrolowanych dzikich zbiorów. Nie zawiera składników pochodzących z martwych zwierząt, syntetycznych środków barwiących, zapachowych czy konserwujących. Nie testowany na zwierzętach. Produkt wegański.


Bardzo dużym plusem tego balsamu jest opakowanie - butelka airless z woreczkiem w którym znajduje się produkt, do którego nie dostaje się powietrze, co zapobiega rozwojowi bakterii. Pierwszy raz spotkałam się z zastosowanym w nim dozownikiem, ale sprawdza się doskonale! Jest bardzo higieniczny, a produkt nie zasycha i nie wypluwa zaschniętych glutków, co zdarza się w opakowaniach z tradycyjną pompką. Wyjście zablokowane jest przeźroczystą kuleczką, która szczelnie blokuje dostęp do zawartości. Konsystencja to bardzo lekkie mleczko, a zapach jest dokładnie taki jak opisuje go producent - świeży, cytrusowy, a jednocześnie otulający. Jest on jednak bardzo intensywny, ale w moje gusta wpisuje się idealnie. Aromat utrzymuje się na pościeli, piżamie a nawet w pomieszczeniu w którym był używany nawet do następnego poranka. Początkowo balsam może wydawać się tłusty, jednak bardzo szybko się wchłania, pozostawiając jedynie delikatną warstwę okluzyjną. Nawilżenie jest na wysokim poziomie jak na produkt o tak lekkiej konsystencji, podczas jego stosowania moja skóra była w bardzo dobrej kondycji, nie było mowy o przesuszeniach czy swędzeniu. Bardzo chętnie bym do niego wróciła i wypróbowała inne wersje zapachowe, gdyby nie cena. Tę buteleczkę otrzymałam w prezencie od mamy, jednak 60 czy 70 zł, gdy kosmetyk starcza jedynie na miesiąc, to dla mnie dużo. Taką kwotę wolę przeznaczyć na produkt do pielęgnacji twarzy, a balsam nie musi być jak dla mnie taki drogi, gdyż nie samym balsamem człowiek przez cały miesiąc żyje ;) Jednak jeśli natrafię na niego w okolicach 40 zł, na pewno zakupię ponownie.
A jaka jest kwota, jaką wy jesteście skłonne przeznaczyć na produkt do pielęgnacji ciała? Dajcie mi znać w komentarzu!
października 15, 2018 6 komentarze
Cześć, dzisiaj chcę wam pokazać, co kupiłam podczas ostatniej edycji targów Natural Beauty. W sumie są to chyba całe moje wrześniowe zakupy kosmetyczne, bo innych grzechów nie pamiętam ;) Przyznaję, że jest tego całkiem sporo, a część rzeczy będzie musiała chwilę poczekać na swoją kolej, ale spokojnie zmieszczę się w dacie ważności, a targi to dobra okazja na zaoszczędzeniu na kosztach wysyłki i często można dostać atrakcyjny rabat cenowy. Jeśli jesteście zainteresowaniu co wybrałam, zapraszam do dalszej lektury.


Tak prezentują się wszystkie zakupione kosmetyki, w sumie prawie sama pielęgnacja twarzy, bo akurat nie miałam innych potrzeb. Tym razem chciałam się skupić na kilku upatrzonych, trochę droższych pozycjach, za to zakupy idealnie wpisują się w moje aktualne potrzeby, nie ma tutaj żadnych przypadkowych czy wybranych pod wpływem chwili produktów.


Już od jakiegoś czasu rozglądałam się za nowym kremem pod oczy, bo aktualny z Ava Eco Linea który spisuje się u mnie rewelacyjnie, powoli dobija dna. Moją uwagę zwrócił krem z dość młodej polskiej marki Senelle z serii Summer. Zbiera on bardzo dobre opinie na blogach i w KWC na Wizażu, więc mam nadzieję, że będę zadowolona, tym bardziej, że będzie miał duże wyzwanie w porównaniu do poprzednika. Ciekawa jest zamysł marki dzielący produkty ze względu na pory roku oraz opakowania, składające się z drewnianej podstawki i kartonika, który można wykorzystać jako stojak na pędzle czy inne bibeloty. Krem na targach kosztował 70 zł, a jego cena regularna to 79 zł.


O Biofficina Toscana bardzo pozytywnie wypowiadała się w ostatnim czasie Niesia na swoim kanale na Youtubie, co zwróciło moją uwagę na tę markę. Wybrałam z ich oferty krem nawilżający do skóry problematycznej, tłustej i mieszanej oraz serum oczyszczające. Przypadkiem zostałam też posiadaczką serum regulującego, które jest produktem łagodzącym, gdyż zmyliła mnie nazwa i zorientowałam się dopiero w domu. Po przejrzeniu składu stwierdziłam, że coś takiego przyda mi się zimą i w dni kiedy moja cera jest bardziej podrażniona, więc zostało ze mną, a w drugi dzień targów dokupiłam serum oczyszczające, chociaż proponowano mi na stoisku wymianę. Ceny były bardzo atrakcyjne, cała gromadka kosztowała mnie 150 zł, a do zakupów dostałam w gratisie zapach do domu, który nie załapał się na sesję zdjęciową.


Alkemie ciekawiło mnie od dłuższego czasu, ale ponieważ ich ceny należą do wysokich, przed targami zamówiłam dwa zestawy próbek na ich stronie, w końcu lepiej zapłacić niewielką sumę za próbki, niż rozczarować się tak drogim zakupem. Próbki sprawdziły się bardzo dobrze, zdecydowanie przypadły mi do gustu konsystencje i wchłanialność tych kosmetyków. Zdecydowałam się na najsilniejszy produkt z oferty działający na przebarwienia, serum Wonderful Glow, a wierzcie mi, będzie miało u mnie pole do popisu. Kusiło mnie więcej rzeczy, ale udało mi się powstrzymać, jednak jeśli serum się sprawdzi na pewno zaopatrzę się w kolejne produkty, tym bardziej, że ma powstać seria do skóry trądzikowej. Muszę też pochwalić bardzo profesjonalną obsługę, szczególnie, że miałam możliwość rozmowy z panią odpowiedzialną za składy kosmetyków Alkemie. Marka oferowała rabat targowy -15% na wszystkie swoje produkty, więc za serum zapłaciłam 118 zł.


Z Sylveco mam trudną relację, ich produkty do twarzy w ogóle się u mnie nie sprawdziły, tak naprawdę lubię się chyba tylko z ich mydłem do mycia rąk i żelem do higieny intymnej. Mój chłopak za to lubi ich płyn do płukania jamy ustnej, więc chciałam sprawdzić nowość, pastę do zębów. Do zakupów dostałam też gratis pomadkę, a to wszystko za 15 zł.


Skusiłam się też na tonik-wcierkę do skóry głowy z Vianka, o którym zapomniałam jak robiłam zdjęcia, więc musi siedzieć w koszyku sam. Skład jest przyzwoity, akurat wykończyłam niedawno poprzednią wcierkę, a ta była niedroga, więc dorzuciłam ją do pasty do zębów. Wcierka ma bardzo dziwny aplikator, przez który oblałam się za pierwszym razem, bo próbowałam psikać obracając butelkę do góry nogami. Napisałam o tym kumpeli, która też go kupiła, ale nie zdążyła odczytać wiadomości i też się oblała. Teraz wkładam ten cienki dziubek pomiędzy włosy i jakoś daję radę, ale jak ktoś wie jak tego prawidłowo używać, niech da znać. Koszt to też 15 zł.


Do prawie każdych zakupów dostałam też próbki innych produktów do przetestowania, najhojniej obdarowało mnie Sylveco, każdy dostawał zestaw podstawowy, ale poprosiłam też o próbki z zielonej serii Vianka, aby dać im ostatnią szansę z produktami do twarzy i otrzymałam ich kilkanaście. Biofficina Toscana też obdarowała mnie bardzo hojnie, wsród ich próbek jest żel do mycia, szampon, krem do włosów i krem do twarzy, bardzo fajnie, że mieli aż tyle różnych opcji. Bardzo jestem ciekawa produktów Senelle, testowałam kremy do twarzy na ręce, ale to nie to samo, co móc spokojnie nałożyć krem na oczyszczoną twarz. Bardzo miły pan z marki BioSelect bardzo ciekawie opowiadał o swoich produktach, niestety nie było próbki kremu do cery tłustej i mieszanej, ale zaoferował mi trzy inne, które chętnie przetestuję zanim zdecyduję się na zakup, bo ceny ich produktów są wysokie.

Używałyście któregoś z tych produktów? Jeśli tak, koniecznie dajcie mi znać. Ja łapię oddech, zabieram się powoli za testowanie nowości, a na dniach pojawią się recenzje balsamu Weledy i kremu pod oczy Ava Eco Linea, bo nie samymi zakupami człowiek żyje, trzeba też potem z tych dobroci korzystać ;)
października 15, 2018 7 komentarze
Older Posts

O mnie

About Me


Blog ten powstał dzięki mojej fascynacji kosmetykami naturalnymi, którą chciałabym się z wami podzielić. Znajdziecie tutaj tylko subiektywne opinie stosowanych przeze mnie produktów. Mam nadzieję, że miło spędzicie u mnie czas i że naturalna pielęgnacja zawróci wam w głowie tak jak mi!

Obserwatorzy

Znajdziesz mnie też tutaj

o tym pisałam

alkemie ava biofficina toscana E-fiore iceveda natural beauty planeta organica senelle sylveco Targi vianek weleda zakupy

Archiwum

  • ▼  2018 (7)
    • ▼  października (5)
      • Ava, Eco Linea, Rewitalizujący krem pod oczy
      • Planeta Organica, Odżywczy balsam z Aleppo | Iceve...
      • Weleda, Odżywczy balsam do ciała z rokitnikiem
      • Moje zakupy z targów Natural Beauty
      • Relacja z targów Natural Beauty we Wrocławiu
    • ►  września (2)

Created with by ThemeXpose